Być albo nie być

„Być albo nie być oto jest pytanie”. W taki sposób Hamlet rozważa sens życia i śmierci. Zastanawia się, czy lepiej jest znosić cierpienia życia, czy zakończyć je, popełniając samobójstwo. Targają nim wątpliwości, co robić, boi się, co czeka go po śmierci – czy nieznane „zaświaty” nie okażą się jeszcze gorsze niż życie pełne bólu. Monolog Hamleta stanowi rozważania o życiu, śmierci i niepewności ludzkiego losu. Kontekst tego najsłynniejszego fragmentu literatury światowej porusza trzy kwestie. Po pierwsze temat życia pełnego cierpień  – Hamlet mówi o „ciosach i drwinach losu”, czyli trudnościach, które musi znosić każdy człowiek. Po drugie jest rozważaniem możliwości popełnienia samobójstwa – może śmierć byłaby wyzwoleniem. Wreszcie poruszana jest trzecia sprawa – strach przed nieznanym. Książę obawia się, że po śmierci może być coś gorszego, co powstrzymuje ludzi przed odebraniem sobie życia. Jestem już panem w średnim wieku i swoje przeżyłem. Stąd powoli rozumiem dlaczego słynne „być albo nie być” zaliczamy do najczęściej cytowanych tekstów literackich. Ludzkość ma po prostu problem z tematem życia i śmierci. Bądźmy szczerzy. O samobójstwie i jego konsekwencjach myślał, chociaż raz, każdy dorosły człowiek. Przy czym statystyki są przerażające i mówią jak wielu bardzo młodych ludzi odbiera sobie życie. A jednak Paweł apostoł z pełnym przekonaniem powiedzieć, że dla niego życie to Chrystus, a śmierć jest zyskiem” (Filip.1,21). No właśnie – wreszcie znaleźliśmy odpowiedź na szekspirowskie „być albo nie być”. Nie religia, nie dobre uczynki, nie wolność od cierpień, ale Syn Boży jest sensem życia i ratunkiem od wszelkiej niepewności, co będzie po śmierci. On jest Bogiem, On jest Drogą, Prawdą i Życiem i nikt nie przychodzi do Ojca jak tylko przez Niego (J.14,6). Niestety stworzono pośredników w osobach ludzi (Cudowna Maria, kapłani i duchowni, prorocy np. Mahomet oraz wielcy mędrcy jak Budda, czy Konfucjusz) i pojawił się poważny problem. Przy całym szacunku do wszystkich mądrych ludzi tego świata o wieczności i sensie istnienia może nam powiedzieć jedynie Syn Boży. Jedynie On wie jak naprawić grzesznego człowieka, którego sam ukształtował i jak posprzątać bałagan, który ten ostatni uczynił. Krzyż i zmartwychwstanie są odpowiedzią. Zabójca chrześcijan Saul z Tarsu poznał i został poznany przez Jezusa, co sprawiło, że stał się największym apostołem i uczniem Chrystusa. Nazywany jest Świętym Pawłem. Dokonała się w nim dramatyczna zmiana (odwrót o 180 stopni). Dlatego też powiedział: „Dla mnie życie to Chrystus a śmierć – to zysk”. Jak możemy pomóc sobie i naszym dzieciom? Z przerażonych Hamletów możemy wreszcie stać się niebojącymi się śmierci, pewnymi jutra, spokojnymi o wieczność ludźmi. Dzieje się tak w momencie kiedy oddajemy się pokornie w ręce Pana Jezusa. Jeśli tylko wyznamy, że sami nie radzimy sobie najlepiej a grzech niestety nie był nam obcy, to w sińcach i ranach Jezusa, oraz Jego śmierci krzyżowej znajdziemy przebaczenie – nowe życie na wieki. On zginął z powodu naszych win, abyśmy prosto z Jego rąk, ponownie, podobnie jak morderca chrześcijan Saul, otrzymali (ludzkość utraciła życie Bożego rodzaju wraz z upadkiem Adama i Ewy) prawdziwe życia i związaną z nim pewności wieczności. Śmierć fizyczna z powodu posiadania Jezusa w sercu staje się jedynie przejściem do lepszej Rzeczywistości. Tam nie ma już łez – On je wszystkie otrze z naszych oczu. Zacytujmy dokładnie ten niezwykle zachęcający fragment: „„I otrze wszelką łzę z ich oczu, i śmierci już nie będzie. Ani smutku, ani krzyku, ani trudu już nie będzie, bo pierwsze rzeczy przeminęły” (Obj.21,4,). Najbardziej od samego dzieciństwa poruszała mnie ta niezwykła pewność i spokój pierwszych chrześcijan kiedy rozszarpywały ich lwy na arenach. Dzisiaj wiem, że każdy z nich znalazł odpowiedź. Jezus dla każdego z nich stał się osobistym Panem (Władcą) i Zbawicielem (Ratunkiem). Każdy z nich miał swój moment nawrócenia. Życzę każdemu kto nie ma tej pewności w sercu i radości z nią związanej, by oddał swoje całe życie Jezusowi. Psychiatrzy i psycholodzy, których pracę doceniam, nie uleczą całkowicie ludzkich dusz. Jedynie Syn Boży może to uczynić. Przekaż ten artykuł komukolwiek kto jest Ci znany, a zmaga się na przykład z depresją. Może po prostu nie ma pewności zbawienia i nie wie, co będzie z nim po śmierci.


Komentarze

Jedna odpowiedź do „Być albo nie być”

  1. Awatar Maciej Kater
    Maciej Kater

    Dziękuję za ten głęboki i poruszający artykuł. Refleksje na temat „Być albo nie być” zawsze skłaniają do zadumy nad sensem życia, cierpieniem i tym, co czeka nas po śmierci. Doceniam, że odwołujesz się do uniwersalnych ludzkich doświadczeń, a także proponujesz chrześcijańską perspektywę jako odpowiedź na te trudne pytania. Twoje słowa o pewności zbawienia i pokoju, który płynie z wiary w Jezusa, są piękne i dające nadzieję. Jednak mam kilka pytań i refleksji, które nasunęły mi się podczas lektury. Zastanawiam się, czy w rozważaniach o sensie życia i śmierci nie warto byłoby uwzględnić również innych perspektyw – tych, które proponuje filozofia, psychologia czy inne religie. Na przykład buddyzm mówi o wyzwoleniu od cierpienia poprzez oświecenie, a filozofia egzystencjalna podkreśla, że sens życia tworzymy sami poprzez swoje wybory i działania. Czy uważasz, że te podejścia są niewystarczające lub błędne? A może widzisz w nich jakieś punkty wspólne z chrześcijaństwem? Piszesz też o tym, że psychiatrzy i psycholodzy nie są w stanie uleczyć ludzkich dusz w takim stopniu jak Jezus. Zgadzam się, że wiara może przynieść głębokie ukojenie, ale zastanawiam się, czy nie warto docenić również roli nauki i terapii w radzeniu sobie z cierpieniem, depresją czy lękiem przed śmiercią. Czy nie sądzisz, że wiara i psychologia mogą się uzupełniać, a nie wykluczać? Bardzo poruszyło mnie, jak opisujesz pewność i spokój pierwszych chrześcijan, którzy stawiali czoła śmierci. To prawda, że wiara może dać siłę w najtrudniejszych momentach. Ale jednocześnie zastanawiam się, jak odniesiesz się do osób, które nie podzielają tej wiary, a jednak znajdują w sobie podobną odwagę i pokój – czy to dzięki innym przekonaniom, filozofii czy po prostu sile ducha? Jeszcze raz dziękuję za ten tekst. To ważne, by rozmawiać o takich tematach, nawet jeśli nasze odpowiedzi mogą się różnić. Życzę Ci, aby Twoje słowa dotarły do tych, którzy potrzebują nadziei i pokoju, niezależnie od tego, jaką drogę wybiorą. Pozdrawiam serdecznie!

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *