Margaret Thatcher, znana z ciętego języka i pragmatycznego podejścia, odpowiedziała kiedyś na pytanie, jak się czuje w następujący sposób: „Nie mówię o swoich uczuciach. Nie interesują mnie moje uczucia. Interesuje mnie to, co myślę i co robię.” NIesamowita kobieta. Tak ta pani była Premierem Wielkiej Brytanii i miała ogromną odpowiedzialność, ale właśnie dlatego, że ją rozumiała nie użalała się nad sobą. W pewny intencjonalny sposób ignorowała, to co jej przeszkadzało w pełnieniu jej zadania. Czy my jako chrześcijanie nie powinniśmy postępować podobnie. NIe żebyśmy byli bezdusznymi istotami, ale jak zmienić świat wokół nas, kierując się tym, co widzimy, słyszymy i czujemy? Paweł apostoł właśnie dlatego napisał: „Nasze postępowanie opiera się na wierze, a nie na tym, co widzialne” (2Kor.5,7). Inne tłumaczenie przedstawia tę wypowiedź tak: „Nie w oglądaniu, lecz w wierze pielgrzymujemy (postępujemy, chodzimy)”. Wiara nie jest uczuciem! Uczucia są częścią duszy a wiara znajduje się w sercu (oczywiście jeśli tam jest). Autor listu do Hebrajczyków zdefiniował nasze zaufanie słowami: „Wiara jest podstawą spełnienia się tego wszystkiego, co jest treścią nadziei; przekonaniem o prawdziwości tego, co niewidzialne” (Hebr.11,1). Jak widać biblijna wiara sięga marzeń, planów i celów jakby już były, choć dotyczą przyszłości. Są to rzeczy niewidzialne, które nie mają nic wspólnego w danym momencie z tym co odczuwamy, widzimy i dotykamy. Jeśli nie mamy tego rodzaju wiary nie możemy podobać się Bogu. Jeśli ktoś bowiem do Niego przystępuje MUSI wierzyć, że On jest (istnieje), ale nie tylko to. MUSI również zaufać, że nagradza tych, którzy Go szukają, którzy spodziewają się od Niego rzeczy, które już ma (zgodnie ze swoim charakterem i tym, co obiecał) a są niedostrzegane gołym okiem, są nieodczuwalne (Hebr.11,6).
Dodaj komentarz