„Wiele lat temu, kiedy po raz pierwszy poczułem Boże powołanie do głoszenia, wiele osób próbowało mnie od tego odwieść. Mój własny ojciec naśmiewał się ze mnie i mówił, że umrę z głodu. Podsłuchałem, jak inny bliski krewny mówił, że nawet za tysiąc lat nie będę głoszącym. Wydawało się, że wszyscy sądzą, że poniosę porażkę. W związku z tym zacząłem się zastanawiać, czy mieli rację.
Ale nie można być mistrzem, cofając się przez cały czas, a ja w głębi serca wiedziałam, do czego wzywa mnie Bóg. Nigdy też nie żałowałem, że uwierzyłem w powołanie. Bóg zaspokoił wszystkie moje potrzeby, a ludzie dodali mi otuchy do bycia w służbie bardziej niż kiedykolwiek sądziłem, że to możliwe. Całe moje życie jest dowodem na to, że to, co ma największy sens z punktu widzenia ludzkiej mądrości, niekoniecznie jest wolą Bożą” Lester Sumrall uczeń Smitha Wiggleswortha, a nauczyciel i ojciec duchowy m.in. Carla-Gustava Severina.
Skąd to znam. Nawet nie wiedziałem, że od wielu lat jestem w tym samym klubie, w którym był dr Sumrall. Cóż za wyróżnienie i przywilej! Pamiętam czas kiedy pracowałem jako misjonarz. Z powodu walki o prawdę i zwykłą przyzwoitość zostałem, z dnia na dzień, wyrzucony z pracy. Nie popierałem nieetycznych postaw niektórych duchownych. Mieliśmy wtedy z żoną trójkę dzieci i niewielki, ale jednak dochód, został nam odebrany. Bóg jednak troszczył się o nas. On nas powołał. Przez pewien czas w skrzynce na listy pojawiały się koperty z pieniędzmi. Dzięki nimi mogliśmy opłacać nasze rachunki, w tym kupować mleko dla dzieci. Do dzisiaj nie wiemy kto nam pomagał. Koperty były zaklejone bez żadnego podpisu. Nie raz było ciężko, ale Bóg nas nie zostawił, a wielu wspierało dobrym słowem.
Dodaj komentarz