„Wówczas Pan zapytał Kaina: Dlaczego jesteś zagniewany? I dlaczego tak posmutniałeś? Gdybyś postępował właściwie, czyż wszystko nie byłoby w porządku? Ponieważ jednak tak nie postępujesz, u progu czyha grzech. Chciałby tobą zawładnąć, lecz ty masz nad nim panować” (1Mj.4,6-7). Prawdą jest, że Bóg nie przyjął ofiary Kaina, a zaakceptował ofiarę Abla, jego brata. Czy Bogu może się coś nie podobać w naszym postępowaniu? Czy niezależnie od tego, co robimy, Pan i Władca ma zawsze być z nas zadowolony? Przecież kiedy ptak narobi nam na głowę nie mówimy, że deszcz pada. Czy chcemy Boga traktować jak dżina z lampy? Generalnie zajmujemy się swoimi sprawami i możemy nie mieć z Nim nic wspólnego, aż do słynnego momentu „jak trwoga to do Boga”. Stwórca widzi nasze motywacje i nie będzie „przymykał oka” na złą postawę z naszej strony. Jemu nie chodzi o poprawność polityczną – Jemu chodzi o szczerość, czystość, pasję i naszą relację z Nim. Ofiara Kaina najwyraźniej nie zawierała podobnych treści. Odrzucenie przez Boga ofiary nie oznaczało, że Mu nie zależało na Kainie. Ten ostatni nie odczytał Bożej reakcji właściwie. Raczej się obraził. Jego twarz stała się ponura. Przestał się uśmiechać. Miał pretensje nie tylko do Stwórcy, ale i do swojego brata. Stał się zazdrosny i zły. Korekta Boga miała go naprowadzić na właściwe tory. Miał po porostu skorygować swoją postawę i zacząć dobrze postępować. Jednakowoż grzech czekał u wrót jego serca. Kain został uprzedzony o wszystkim, ale i tak zamordował brata. Po wizycie w Stanach Zjednoczonych, młoda polska wokalistka Sara James, zauważyła różnice między Polakami a Amerykanami w kwestii okazywania radości i uśmiechu. W wywiadzie stwierdziła: „Amerykanie więcej się uśmiechają, mają więcej radości życia. I tego powinniśmy mieć więcej, bo ludzie u nas chodzą smutni”. Pamiętajmy, że poziom inteligencji mierzymy tym, jak długo się obrażamy. Chodzenie w złości w stosunku do Boga i ludzi nie jest czymś zdrowym. Ludzie są wrażliwi na swoim punkcie. Jeśli nie znają Boga i nie mają z Nim relacji, to taka sytuacja jest raczej zrozumiała. Kiedy jednak nowo narodzeni bracia i siostry znajdują się w takim miejscu, to nie jest dobrze. Takim osobom nie można zwrócić uwagi na cokolwiek (podobnie było z Kainem). Większość z nich nie ma swoich ojców duchowych. Nie dali nikomu prawa, by mówił do ich życia. Sami dla siebie są sterem, żeglarzem i okrętem. My, wierzący, mamy być Ablami, a nie Kainami. Nie słuchajmy jedynie naszego serca. Jeśli jesteśmy wciąż smutni – coś jest nie tak. Unikajmy za wszelką cenę takiego stanu. Pismo uczy nas, by zawsze się radować (1Tes.5,16). Powiesz: „Ale ja mam powody, by tak się czuć jak się czuję”. Bracie, siostro! Masz więcej powodów, by się radować niż myślisz. Podejmij decyzję – Paweł nakazywał: „zawsze się radujcie”. Radość z Pana jest naszą siłą (Neh.8,10). Bez radości jesteśmy bezradni – jesteśmy sparaliżowani. W takim stanie nie zrealizujemy Bożych planów. Istnieje wprawdzie smutek od Pana, ale ten prowadzi do upamiętania i ratunku, co w konsekwencji przynosi radość (2Kor.7,10). Jeśli jednak notorycznie coś nam przeszkadza i nieustannie jesteśmy niezadowoleni i przygnębieni, to coś poszło nie tak. Z depresją jest tak, że delikwent się nie uśmiecha i jest ponury. Ale przecież nie wszyscy na nią chorujemy? Mamy raczej do czynienia z czymś zgoła innym. Powodem ciągłego smutku może być pycha. Stańmy się więc pokorni. Nie poniżajmy się i nie obwiniajmy innych, ale myślmy o sobie mniej. To jest już starta płyta, kiedy ktoś smutny i przygnębiony mówi: „Ty mnie nie rozumiesz, ty nie wiesz jak się czuję”. Wiecie, Bóg wie, jak się czujemy. On stracił Swojego Syna. On patrzył na Jego śmierć. On cierpiał, kiedy Go torturowano. On Cię rozumie bardziej niż myślisz. On wie też, co przechodzisz. Pozwól mu Cię uleczyć i zacznij się ponownie radować. Świat Ci się zawali? Rozumiem, nie pojmę tego, co się dzieje, ale jest skała, na której możesz ponownie stanąć. Ta nieporuszalna Skała to Jezus.

Dodaj komentarz