Znany fragment nauczania Jezusa mówi: “Po owocach ich poznacie”. Jak sądzę, Pan chciał zasugerować, że nie wszystko złoto, co się świeci. Podobnie jak wielu polityków, także religijni ludzie mogą ładnie mówić, ale nie żyć adekwatnie do swoich słów. Przeczytajmy następującą wypowiedź Jana Chrzciciela: “A gdy zobaczył, że wielu faryzeuszów i saduceuszów przychodzi na chrzest, powiedział: Wy, pomioty żmij, czy ktoś wam doradził, aby uchodzić przed nadchodzącym gniewem? Jeśli tak, to wydajcie owoc godny opamiętania. Nie łudźcie się, że wam wystarczy mieć za ojca Abrahama. Mówię wam: Z tych kamieni Bóg może wzbudzić Abrahamowi dzieci. Topór dotknął już korzeni. Każde drzewo, które nie rodzi dobrego owocu, zostanie wycięte i rzucone w ogień” (Mt.3,7-10). W tej historii pojawił się temat religijnych przywódców, którzy przychodzili zobaczyć chrzest, a może nawet samemu się zanurzyć (chrzest – grec. “baptizo”), ale nie mieli (jak to faryzeusze) czystych intencji. Prorok uprzedził ich: Skoro przyznajecie się do swoich grzechów i chcecie udowodnić powyższy fakt, udowodnijcie to, nie słowami, ale czynami. Nie grzeszcie więcej. Nie żyjcie nadal “po staremu” – obłudnie. U Zacheusza, jednego z bohaterów biblijnych, dostrzegłem wyraźne owoce upamiętania. Ten przełożony celników dorobił się wielkiego majątku – prawdopodobnie w niezbyt uczciwy sposób. Coś go jednak męczyło i chciał zobaczyć Jezusa. Wśród rodaków miał opinię grzesznika. Skracając całą historię – Zacheusz został dotknięty miłością Zbawiciela i postanowił zawrócić ze swej grzesznej drogi. Pewnie chodził, co jakiś czas do świątyni i próbował się modlić, ale teraz zdecydował zmienić wszystko. Jaki był tego dowód – owoc? Przeczytajmy: “Zacheusz natomiast podniósł się i oświadczył wobec Jezusa: Panie, oto połowę mojego majątku przeznaczam dla ubogich, a jeśli na kimś coś wymusiłem, oddaję poczwórnie. Jezus zaś odpowiedział: “Dziś zbawienie stało się udziałem tego domu” (Łk.19,8-9). Tak, dobrze kombinujecie. To jak radykalnie postąpił Zacheusz ze swoim majątkiem dowodzi nawrócenia zarówno jego, jak i całego domu (pewnie żona zgodziła się z jego decyzją). Człowiek, który nawraca się do Boga nie prosi, by Bóg coś zrobił dla niego, ale robi wszystko to, co Bóg oczekuje od niego. Jeśli chęć oddania połowy majątku ubogim oraz zwrócenie czterokrotnie pieniędzy wszystkim pokrzywdzonym nie jest dowodem na nawrócenie, to co nim jest? Kiedy oddałem życie Panu Jezusowi były to czasy głębokiej komuny. Chodziłem wtedy każdego dnia na msze i przystępowałem do komunii z tą samą intensywnością. Spowiadałem się często (z najdrobniejszych nawet przewinień), nie jadłem mięsnych potraw (oczywiście w piątki). Nie chcę wyliczać wszystkiego, co robiłem, bo zabrałoby to zbyt dużo czasu. Kochałem Pana Jezusa jak nauczyły mnie mama i babcia. Miałem jednak wciąż problem z przeklinaniem i robiłem małe “szwindelki”. Na początku studiów wpadliśmy z kolegą na “genialny” pomysł – postanowiliśmy jeździć do fabryki obuwia na południu Polski i przywozić, “na handel” ma się rozumieć, skórzane buty wysyłane na export. W sklepach nie było zbyt wiele, więc popyt był na markowe pantofle. Każdy egzemplarz buta posiadał w środku wybitą cenę. Przykładowo, jeśli cena jednej sztuki była 700 złotych, dopisywałem (specjalnym tuszem dla niepoznaki) cyfrę jeden. Kiedy więc przyszło zarobić pieniążki mówiłem klientowi, że musi od ceny zakupu (tej sfałszowanej) zapłacić 100% więcej. Zarabiałem więc nie 100% ale 243% po zaokrągleniu. Wiedziałem, że okłamuję klienta, ale on przecież i tak był zadowolony. Kiedy więc oddałem całe życie Panu Jezusowi, w jednym momencie, zostałem uwolniony od przeklinania. Zauważyłem ten fakt dwa tygodnie później. Poczułem jednocześnie, że muszę oddać oszukanym osobom pieniądze. Pamiętam jeden z przypadków, kiedy próbowałem w ten sposób zadziałać. Mój “klient” (kolega ze studiów) wręcz mnie wyśmiał. Powiedział, że kombinuje podobnie jak robiłem to ja. Moje tłumaczenia, że Jezus zmienił moje serce nie na wiele się zdały. Przynajmniej próbowałem. Ten koleś akurat przemycał duże ilości złota i dolarów, więc nie brakowało mu pieniędzy i moje marne 2000 złotych, które chciałem mu oddać nie miało dla niego większego znaczenia. Ale ja wiedziałem już, że zmieniony przez Boga człowiek nie szuka własnej korzyści, ale korzyści Boga i bliźniego (Dz.13,22; 1Kor.10,24 i 33). Cały czas muszę się dalej pilnować, by nie zmienić swojej postawy na materialistyczno – egoistyczną.
Dodaj komentarz