Na całym świecie pracodawcy oczekują od swoich pracowników wyraźnych postępów. Niejednokrotnie właśnie od tychże postępów zależy, czy ktoś będzie dalej pracował, czy też nie. Jeśli chodzi o nasze życie duchowe zachowujemy się jednak, jakby brak naszego wzrostu nie miał znaczenia dla Boga i innych wierzących. Stare powiedzenie mówi: „kto stoi w miejscu (nie idzie to przodu) ten się cofa”. O zgrozo, jest wielu nowo narodzonych wierzących, którzy stanęli w miejscu. Z nauczania Pisma Świętego wynika wyraźnie, że mamy robić postępy i mają być one widoczne dla wszystkich (1Tym.4,15). Pan wybrał nas przecież i przeznaczył, abyśmy wydali obfity owoc, który będzie trwał (J.15,5 i 8 i 16). Tak naprawdę we wszystkich sferach naszego życia ma być zauważalny progres. D.L.Moody powiedział, że gdyby chciał się dowiedzieć, czy jakiś mężczyzna jest prawdziwym chrześcijaninem (żyje jak uczeń Chrystusa), nie poszedłby do jego pastora, ale poszedłby do jego żony i ją oto zapytał. Nie koniecznie wiarygodne jest to, co człowiek myśli i mówi na swój temat. Ważnym jest jak postrzegają go inni. Stąd warto (choć nie jest to wygodne) pytać osoby postronne, czy dostrzegają w nas pozytywne zmiany. Jest nam potrzebny duchowy audyt. Paweł apostoł robił coś takiego w kościołach, w których pracował. Na przykład do społeczności w Filipii napisał, że będzie razem ze wszystkimi braćmi i siostrami, aby robili postępy (Filip.1,25). W kościele w Efezie przez 3 lata dniem i nocą, nie przestawał ze łzami napominać każdego (Dz.20,31), a wszystko po to, aby nikt nie stał w miejscu. Oczywiście możemy zatrzymać się na poziomie niemowlęcia duchowego (mamy wolną wolę). Powinniśmy jednak wchodzić na kolejne etapy – dzieci duchowych, młodzieńców i w końcu ojców w wierze (1J.2,12-14). Niestety z przykrością można zaobserwować, że wielu ze względu na czas zamiast być już nauczycielami, znowu potrzebują kogoś kto, by uczył ich elementarnych zasad (Hebr.5,12). Kościół zmieni świat nie przez czynienie ludzi nawróconymi, ale przez czynienie ich uczniami (John Wesley). Kiedy czytamy barwną historię życia Dawida odkrywamy niesamowitą rzecz. Wokół tego młodzieńca (uciekiniera) zgromadziło się około 400 mężczyzn. Wszyscy oni byli uciśnieni, zadłużeni i rozgoryczeni, a on został ich przywódcą (1Sam.22,2). Co można zrobić z taką „zgrają” nieprzydatnych ludzi? Okazuje się, że Dawid, z pomocą Boga, stworzył z nich niepokonaną armię. W 2 Księdze Samuela w rozdziale 23 możemy zapoznać się z imionami niektórych bohaterów Dawida. Uczynili oni niezwykłe rzeczy. Większe nawet niż ich król. Głównych bohaterów było trzydziestu (2Sam.22,13), co oznacza, że pomniejszych, dzielnych rycerzy było setki, a może i tysiące. Jeśli tak wyglądała starotestamentowa armia, to jaki kościół chce zbudować Pan w Nowym Przymierzu (lepszym)? Ma być to kościół, którego bramy piekła nie powstrzymają (Mt.16,18). Kościół zwycięski, kościół dojrzały i silny. Wszyscy wierzący powinni żyć w świetle Słowa Bożego i stać się koszmarem dla diabła.

Dodaj komentarz