Jak pokazuje historia kościoła wciąż natrafiamy na niepokojącą tendencję. Nawet całe denominacje są pod wpływem pewnych mód. Inaczej mówiąc w poszukiwaniach większej skuteczności liderzy wspólnot podpatrując tych, którzy mają „sukces” i zaczynają „papugować” ich metody dzięki, którym mają nadzieję, że ich wspólnoty urosną. Zamiast „jeść trawę i wypluwać patyki”, jak mawiał K.E.Hagin, „łykają” wszystko jak leci. Nawet nie chce mi się wymieniać ile nowych rozwiązań wprowadzono do życia kościelnego, by je uzdrowić, czy polepszyć. NIe jestem przeciw wielu z tych rozwiązań, ale nie myślę, że kiedykolwiek znajdziemy jakiś złoty środek i lekarstwo na wszystkie bolączki naszych społeczności. Potrzebujemy balansu! Równowaga w świecie przyrody jest dla nas najlepszym przykładem. Każdy organizm posiada pewne zabezpieczenia i elementy współistniejące bez, których nie może właściwie funkcjonować. Podobnie z kościołem. Jest on ciałem z wieloma wzajemnie wspierającymi się członkami. Organizm ten potrzebuje w odpowiedniej ilości światła, powietrza, żywności itd. Zacytuję fragment Pisma Świętego, by pokazać jak dostarczanie właściwych komponentów we właściwym czasie może uchronić kościół przed zwiedzeniem i dryfowaniem do nikąd. A więc przytoczmy, co powiedział Paweł apostoł. „On też uczynił jednych apostołami, drugich prorokami, innych ewangelistami, jeszcze innych duszpasterzami i nauczycielami. Uczynił to po to, by wyposażyć świętych do spełniania właściwych im zadań, do budowania ciała Chrystusa, aż dojdziemy wszyscy do jedności wiary i pełnego poznania Syna Bożego, do doskonałości właściwej dla dojrzałych, i dorośniemy do wymiarów pełni Chrystusowej. Chodzi bowiem o to, abyśmy już nie byli dziećmi, rzucanymi przez fale i unoszonymi przez każdy powiew nauki będącej w rzeczy samej wyrazem ludzkiego oszustwa i sprytu w posługiwaniu się zwodniczymi metodami” (Ef.4,11-14). Jak widzicie już w pierwszym kościele byli fałszywi nauczyciele i fałszywe doktryny. Łączono doktryny greckich filozofów i ich bogów z chrześcijaństwem. Wpadano w skrajności taka samo niebezpieczne jak i dzisiaj. Mamy więc kościoły gdzie kładzie się szczególny nacisk na padanie pod mocą, wyznawanie w wierze, noce uwielbienia, marsze prorocze wokół miasta, czy machanie flagami i dymy na nabożeństwach. Lista dziwactw i przegięć jest zresztą dużo większa. Pewnego razu rozmawiałem z moim przyjacielem. Ten długoletni sługa Boży, który założył wiele kościołów na całym świecie, odwiedził pewną wspólnotę. Po nabożeństwie zapytany, co sądzi o spotkaniu odpowiedział: „Jak będę chciał pójść do klubu wybiorę taki o wyższym standardzie”. Czy naprawdę myślimy, że „nowoczesne rozwiązania” zastąpią głoszenie ewangelii z mocą? Pierwsi chrześcijanie nie spotykali się w klimatyzowanych salach z profesjonalnym nagłośnieniem i nie było modnej muzyki, świateł, a kościół się rozrastał. Grzesznicy prawdziwie nawracali się do Chrystusa i doświadczali, nie dzięki miłej atmosferze, ale obecności Najwyższego nowego narodzenia. Niech rzeczy pierwsze pozostaną na pierwszym miejscu a drugorzędne na drugim i trzecim. Wizja Kościoła Chrześcijańskiego Arka składa się z trzech poziomów (takie były w Arce Noego). Zaczynamy od świętości, na której budujemy w miłości i kończymy poruszając się wierze. Miłość ma być czynna w świętości, a wiara czynna w miłości (Gal.5,6).
Dodaj komentarz