“Po paru dniach znowu poszedł do Kafarnaum. Dowiedziano się, że jest w domu. Wtedy zeszło się tyle ludzi, że nawet przed drzwiami brakowało miejsca. On natomiast głosił im Słowo. I oto przyszli do Niego ze sparaliżowanym. Nieśli go czterej mężczyźni. A ponieważ tłum był tak wielki, że nie mogli się przedostać do Jezusa, zdjęli dach nad Jego głową i przez otwór spuścili posłanie wraz z chorym. A Jezus, widząc ich wiarę, powiedział do sparaliżowanego: “Synu, przebaczone są ci grzechy” (Mr.2,1-7). Ciekawe, że Pan Jezus rozpoznał szczególny rodzaj wiary w sercach 4 opisanych facetów? Tak, wiara jest czynna w działaniu. Tak, wiarę widać (lub nie). Podobnie jak ślepy Bartymeusz, ci mężczyźni byli przekonani, że Jezus uzdrowi ich przyjaciela, więc rozebrali dach domu gdzie znajdował się Pan i spuścili z góry chorego przed samym Jezusem. Widzicie, tylko człowiek pewny swego, zrobi wszystko, by wziąć swój cud. On nie ryzykuje, ale wie, że idąc do Jezusa “sparaliżowany wstanie”. Tu nie ma ‘może’, ‘prawdopodobnie’, ‘jeśli’. Panowie rozebrali dach, co było z jednej strony dowodem, jak bardzo im zależało (kochali chorego), a z drugiej strony jak bardzo byli pewni, co się stanie. Całkiem niedawno po naszym wspólnotowym spotkaniu podszedł do mnie Daniel. Przekazał mi, że jego syn powiedział: “Muszę pomodlić się z pastorem”. Spytałem o co chodzi? Ojciec powiedział, że Stasiu od kilku lat ma poważne problemy z uchem. Ciągłe infekcje, lekarze, lekarstwa itd. Ostatecznie skończyło się tym, że pękła mu błona bębenkowa, a z ucha wylała się krew. Dziecko poprosiło o modlitwę. Zawołaliśmy chłopca. Kiedy podszedł zobaczyłem w tym małym serduszku czystą wiarę. Chwyciliśmy się za ręce – ojciec, mama, siostra i Stasiu. Zgodziliśmy się przez wiarę, że Pan Jezus swoimi sińcami i ranami już uzdrowił ucho chłopca. We wtorek rano (modlitwa miała miejsce w niedzielę) wysłałem SMS z zapytaniem o zdrowie dziecka. Mama odpisała, że w poniedziałek poszli do lekarza, a ten po zbadaniu powiedział: “błona bębenkową jest zrośnięta”. Chwała Jezusowi! On wczoraj, dzisiaj i na wieki jest ten sam (Henr.13,8). Po dwóch tygodniach zapytałem ponownie, jak się rzeczy mają. Mama napisała, że wszystko jest OK i jej syn doskonale słyszy na ucho, które niedomagało. Wcześniej były problemy ze słuchem. Pismo Święte uczy: “Zapewniam was, kto nie przyjmie Królestwa Bożego jak dziecko, na pewno do niego nie wejdzie” (Mr.10,15). Wiara jest dziecięcym zaufaniem, że Bóg jest tym kim mówi, że jest i zrobi, to co obiecał zrobić. My “starzy wierzący” wierzymy, ale w tym samym czasie nie pielęgnujemy w sobie tego dziecięcego czystego, prawdziwego zaufania. Ono zawsze znajduje się w sercu małych dzieci, a my próbujemy je rozwijać i budować w naszych głowach. Salomon powiedział: “Zaufaj (uwierz) Panu z całego swojego serca i nie polegaj na własnym rozumie (własnej inteligencji)”. Czy już widzimy, dlaczego wielokrotnie nie doświadczyliśmy Bożych cudów, choć modliliśmy się gorliwie? Spróbujmy coś skorygować. Moja podpowiedź. Wiara jest i rośnie ze słuchania, a słuchanie przez Słowo (wypowiedź – greckie “rhematos”) Boga (Rz.10,17). Nie tak ważne są twoje czy innych poglądy na temat danej sytuacji. Ważne jest raczej, co na ten temat ma do powiedzenia Ojciec w niebie. On obiecuje cuda w najtrudniejszych okolicznościach. Dziecko nie ma problemu z takim podejściem. Dla niego uwierzyć w cuda od Pana Boga to stosunkowo prosta rzecz. A jak się ma sprawa z tobą? Proponuję trochę poczytać Pismo Święte z nastawieniem odkrywcy. Albert Einstein powiedział: “Nie mam szczególnego talentu, ale to co mam to namiętna ciekawość”.
Dodaj komentarz