W czasie jednej z wizyt w USA spotkałem wierzącego brata, który zajmował się wydobywaniem szlachetnych kamieni w Afryce. Postanowił dać mi kamień o nazwie Cytryn w dwóch postaciach. Jeden czysto żółty, pięknie oszlifowany. Drugi szary, bez regularnych kształtów. Gdybym nie zobaczył różnicy pomiędzy jednym a drugim eksponatem, nigdy bym się nie domyślił, że z tego brzydszego można wydobyć takie piękno. Proszę, zajrzyjcie do internetu, a sami zobaczycie jakim pięknym kamieniem jest cytryn. Akurat moja żona, której go dałem uwielbia żółty kolor, więc był to trafiony prezent. Co jakiś czas kupuję jej różne rodzaje żółtych kwiatów, choć niekoniecznie mi się podobają. No ale dajemy ludziom (mam nadzieję) to, co im się podoba, czego pragną, a nie to co my lubimy. Przyznajmy: trzeba troszkę się wysilić i poznać drogą osobę, aby dowiedzieć się, co ona kocha. Wróćmy jednak do naszego cytryna. A dokładnie do apostoła Piotra, który był wcześniej Szymonem. Jego imię oznaczało w nowotestamentowej grece „trzcina”. Szymon faktycznie był chwiejny. Ale Pan Jezus widział w nim twardość kamienia, stabilność i silnego przywódcę. Chrystus dostrzegł prawdziwą wartość swojego ucznia i nazwał go „petros” – kamyk (twardy jak skała). Pan Jezus jest litą opoką, na której zdecydował postawić pierwszy kamień (nie trzcinę), czyli Piotra (Mt.16,18). Pan Jezus dostrzega również w nas to, czego nie widzi człowiek (1Sam.16,7). On nie sądzi według widzenia swoich oczu i nie według słyszenia swoich uszu rozstrzyga. On rozstrzyga i ocenia sprawiedliwie (Iz.11,3-4). Nawet nie wiemy jak wielkie rzeczy zdeponował w nas Ojciec. My czujemy, że się nie nadajemy do niczego, ale On myśli zupełnie inaczej. Dajmy mu się oczyścić i oszlifować, a będziemy błyszczeć Jego blaskiem. Będziemy odbijać Jego chwałę, podobnie jak Jego Syn Jezus (Hebr.1,3).

Dodaj komentarz