Jak powiedział K.Hagin Jr.: „Niestety, wielu chrześcijan doszło do błędnego wniosku, że mogą poradzić sobie ze wszystkimi swoimi życiowymi problemami i nikogo nie potrzebują. Musimy jednak zrozumieć, że nie poradzimy sobie ze wszystkim samotnie”. Czasami wystarczy z kimś porozmawiać, a usłyszymy potrzebne nam rozwiązanie. Mamy też kościół (braci i siostry), który zawsze może pomodlić się o nas. Pewnego razu woda zalała całą wioskę. Wszystkich ewakuowano z wyjątkiem „wierzącego” człowieka. Ten, cały czas modlił się o ratunek do Pana. Woda podeszła do okien. Służby ratownicze podpłynęły łodzią i chciały go zabrać na suchy ląd. On jednak twierdził, że czeka na pomoc Boga. Kiedy woda sięgnęła dachu, przyleciał śmigłowiec, by go ewakuować. Ale starszy pan nadal modlił się i wypatrywał pomocy z rąk Najwyższego. Kiedy już utonął znalazł się w niebie i zapytał Boga, czemu go nie wyratował. Pan Bóg powiedział: „Z powodu twojej modlitwy wysłałem łódź, a potem helikopter, ale … „. Kiedy Piotr apostoł był w więzieniu, kościół modlił się o niego i sługa Boży został uratowany (Dz.12,5). Nie bądźmy tak dumni, by nie prosić innych o wsparcie. Wszyscy czasem jesteśmy słabej wiary. Wszyscy czasem nie widzimy rozwiązania. Wszyscy czasem mamy gorszy czas. Nic w tym złego. Nic w tym nowego pod słońcem. Paweł nazwał wierzące osoby wzajemnie zasilającymi się stawami (Ef.4,16). Przyjmijmy pomoc od innych. Właśnie po to jest wspólnota braci. Właśnie po to jest miłość braterska – filadelfia.
Dodaj komentarz