W Ewangeliach oraz księdze Zachariasza, czytamy o Królu Jezusie, który wjeżdża do Jerozolimy na osiołku (oślicy i źrebięciu). Wszyscy uczestnicy tego wydarzenia, pełni radości, skandują: „Hosanna na wysokościach!”. Witają Tego, który ma uratować (zbawić) świat od konsekwencji jego grzechów. Nasz Pan nie wkracza do miasta, idąc na piechotę czy dosiadając paradnego konia. Wierzchowcem jest osioł – zwierzę pracowite, bardzo wytrzymałe i ostrożne (wcale nie uparte). Głównym zadaniem zwierzęcia jest przewieść Jezusa z Betfage do Jerozolimy. Pewnie osiołek miał wrażenie, że to dla niego był wszelki splendor i aplauz. Taki żarcik. Jednak rolą osła było jedynie przetransportować Króla królów z punktu A do punktu B (ok. 6 kilometrów). Podobnie i my powinniśmy interpretować nasze, choć bardzo ważne, zadanie w krzewieniu dobrej nowiny. Wszystko, co robimy i mówimy ma wskazywać na Niego. Christofer Alam napisał, że kiedy listonosz przynosi przekaz pieniężny do naszego domu, to nie mówimy o listonoszu, ale o osobie, która go wysłała. Jan Chrzciciel (wielki prorok) stwierdził: „To jest ten, o którym powiedziałem: Za mną idzie ktoś, kto pojawił się przede mną, kto istniał wcześniej niż ja” (J.1,30). „Jego musi być coraz więcej, a mnie – coraz mniej” (J.3,30). Kiedy ktoś doznaje niesamowitego uzdrowienia, należy mówić o tym, który dokonał cudu, a nie o tym, który modlił się za chorego. Jezus jest cudotwórcą, a my listonoszami. „Gdyż nie siebie samych głosimy, lecz Jezusa Chrystusa – Pana. Siebie natomiast przedstawiamy jako tych, którzy wam służą ze względu na Jezusa. Bo Bóg, który wskazał, by w ciemności zabłysło światło, rozpromienił nim nasze serca, byśmy poznani blask chwały Boga, promieniujący z oblicza Jezusa Chrystusa (2Kor.4,5-6).
Dodaj komentarz