Tacy ludzi jak Charles Finney, Dwight Moody, John Wesley, czy Smith Wigglesworth przyprowadzali tłumy do Chrystusa. Całe miasta były poruszane mocą Bożą. W zakładach pracy przerywano bieżącą produkcję, by usłyszeć przesłanie o Jezusie. Na ulicach i placach ludzie wołali o Boskie zmiłowanie zanim jeszcze mówcy dotarł do miasta. Statystyki mówią, że za czasów tych usługujących około 98% ludzi nawróconych, do końca swego życia,, pozostawało wiernych Bogu i kościołowi. Coż takiego robili owi kaznodzieje, że mieli tak imponujące wyniki? Ja chciałbym zwrócić uwagę, nie tyle, na ich życie modlitewne, czy świętość, co na przesłanie, którym się dzielili. Finney powiedział: „zawsze Prawo musi przygotować drogę dla ewangelii; przeoczenie tego w nauczaniu dusz prawie na pewno doprowadzi do fałszywej nadziei, wprowadzenia fałszywego „chrześcijańskiego” doświadczenia i wypełni kościół fałszywymi nawróconymi”. Aby się na nowo narodzić ludzie muszą, po pierwsze odwrócić się od martwych uczynków. (Hebr.6,1) Muszą przestać polegać na sobie, na swojej własnej sprawiedliwości. Muszą zobaczyć, że nie wypełnili Dekalogu, za co zapłatą jest śmierć (Rz.6,23). Po drugie powinni uznać swoją grzeszność przed Bogiem (Rz.3,10 i 23). A po trzecie uwierzyć Bogu, że jedynym ratunkiem dla nich jest przyjęcie daru łaski w osobie Jezusa Chrystusa. W Nim bowiem jest odkupienie i życie wieczne (1J.5,11-13; Rz.3,24).

Dodaj komentarz